Jak nie robię postanowień noworocznych. To na koniec ubiegłego roku tak dla odmiany postanowiłem podjąć jedno postanowienie. Pewnie było jednym z tysięcy postanowień – od 01 stycznia biegam. Jednakże faktycznie zacząłem biegać. Więc na początek kupiłem sobie buty do biegania. Dobra pochwalę się, lub zrobię reklamę, kupiłem sobie Nike.
Po miesiącu biegania wciągnęło mnie na tyle, że postanowiłem kupić sobie słuchawki do biegania. Pierwsze skojarzenie Philips, Sony.
No cóż ich marketing jakoś działa na mnie. Philips, oczywiste, że ta marka, towarzyszy mi od dzieciństwa, w sumie powinni mi coś odpalić za ten marketing szeptany który im robię. Jednak mam swoje wymagania do słuchawek, które są ważniejsze niż reklama. I tak muszą być zamknięte (nie wszyscy muszą wiedzieć czego słucham, a poza tym nie chcę robić za debila co puszcza w autobusie, tramwaju, pociągu – właściwe wybierz – muzykę wszystkim), muszą posiadać mikrofon do rozmowy – trochę osób do mnie dzwoni, czasami ważne, więc nie wypada nie odebrać, dodatkowo powinny mieć jakiś pająk, żeby mi nie wypadły z uszów gdy będę biegać. Więc na polu walki pozostały chyba JBL i JVC. Bo opisów pozostałych firm, nie ogarniam. Głośniki JBL mam w komputerze. Natomiast wujek ma fioła na punkcie firmy Harman Kardon i uważa ją za najlepszego producenta głośników. Raczej mu wierzę w tej kwestii, bo współpracował z takimi osobami jak Preisner, Konieczny czy Jarczyk. JVC natomiast miał zrozumiały opis (zamknięte, mikrofon). Jednak reklama robi swoje. Uparłem się i basta. Muszą być Philipsa lub Sony. Przeglądając stronę Sony znalazłem w końcu odpowiednie słuchawki.
Słuchawki słuchawkami, ale spójrzcie na siłę marketingu. Gdzieś głęboko w mojej podświadomości utkwiło mi, że chcę tylko sprzęt Philipsa lub Sony, który będzie mi pasował do Xperii. Nie ważne, że inne firmy są tak samo dobre, a może nawet lepsze. Najbliższe osoby zaświadczają, że dana firma jest dobra. Jednak to nic nie daje.
Ponieważ przywiązałem się do danej marki. Jednak skąd sie wzięło u mnie to przywiązanie, ale również u Ciebie, przywiązanie do x marki? Na początku któregoś dnia kupiliśmy, lub któryś z naszych rodziców produkt x, nie mam tu na myśli batona czy wafelka. Piszę o konkretnych rzeczach jak na przykład: telewizor, komórka, tablet. Dokładnie mam na myśli produkty określane mianem dóbr trwałych. Następnie nasz produkt dobrze sie sprawuje, lubimy go używać, mało tego sprawia nam to satysfakcję. Jesteśmy z niego bardziej zadowoleni niż nasi znajomi z produktów konkurencyjnych firm. I gdy stajemy przed kupnem nowszego modelu. Gdzieś w podświadomości nie mówimy, że musimy kupić nowy x produkt, tylko mówimy, że musimy kupić nowego (nazwa produktu). Jednak nasze przywiązanie nie jest jeszcze na tyle silne, i dobry sprzedawca będzie potrafił nam sprzedać produkt tej marki, za którą on dostanie dodatkową premię, punkty itp. Jeżeli jednak mamy kilka produktów tej marki w domu, to sprzedawcy na 99% nie uda się sprzedać (nam) produktu innej marki. Taki klient jest dla producenta błogosławieństwem, a jednocześnie zmorą wszystkich sprzedawców, którym zależy wyłącznie na punktach w sklepie, a nie na dogodzeniu klientowi. Proces ten, któremu tak często podlegamy, został nazwany przez psychologów behawioralnym przywiązaniem do marki lub lojalnością emocjonalną.
zdjęcia pochodzą z philips.pl