Siła słów

Do tego wpisu zainspirowało mnie pewne zdarzenie. Uwielbiam KFC, ale czasami zdarza mi się coś zamówić w McDonald`s. I ostatnio zamawiałem właśnie w tym drugim fast foodzie coś do przekąszenia. Poprosiłem o Bsmart`a z Chickerem. Na szczęście Pani zorientowała się, o co mi chodzi. W czym problem? W niczym. Tylko B-smart to zestaw od KFC. Dokładnie zestaw typu kanapka plus frytki. Takie zestawy zaproponował w Polsce najpierw KFC. Dopiero po jakimś czasie do swojej oferty takie zestawy wprowadził McDonald`s. Nazwał je 2 for You.
Jednak w mojej świadomości taki zestaw istnieje jako bsmart.

Właśnie ile razy zdarzyło nam się wypowiedzieć jakieś słowo (nazwę), mając na myśli przyjęty wzór danego produktu.

Mówiąc adidas, mamy zazwyczaj na myśli obuwie sportowe, a nie buty wyprodukowane przez Adidasa.
Mówiąc gripshift mamy na myśli manetki obrotowe, a nie produkt firmy Sram
adaidas F32276_LSL_B2CCat
Mówiąc feta mamy na myśli ser, a nie konkretnie produkt pochodzący z Bałkanów zrobiony z pasteryzowanego mleka owczego bez konserwantów ewentualnie z dodatkiem mleka koziego.
Mówiąc szampan mamy na myśli alkohol musujący, a nie konkretnie alkohol musujący wyprodukowany we francuskim regionie Szampania.
Mówiąc oscypek mamy na myśli twardy ser wędzony, a nie konkretnie twardy ser wędzony z mleka koziego zrobiony na Podhalu wyrabiany od maja do września, a sprzedawany do końca maja do końca października.
Mówiąc coca-cola mamy na myśli napój gazowany z kofeiną, a nie konkretnie produkt tej firmy.
coca-cola-2-liter-botle
Mówiąc jeep mamy na myśli samochód terenowy z napędem na cztery koła, a nie konkretnie produkt tej firmy.

Mówiąc kiedyś walkman mieliśmy na myśli odtwarzacz na kasety, a nie produkt firmy Sony.
Mówiąc Photoshop mamy na myśli program do obrabiania zdjęć, a nie produkt firmy Adobe.

Mówiąc arras mamy na myśli tkaninę wiszącą na ścianie, a nie konkretnie tkaninę wiszącą na ścianie z dużą ilością złotych nici wykonaną w XVI wieku we francuskiej miejscowości Arras.
Mówiąc zippo mamy na myśli zapalniczkę na benzynę, a nie konkretnie zapalniczkę wyprodukowaną przez tą firmę.
zippo
Te słowa, a raczej konkretne nazwy, stały się wzorami, standardami dla poszczególnych rodzajów produktów. Często nie jesteśmy w stanie podać prawdziwej nazwy np. sera, który udaję fete, czy marki samochodu terenowego, który widzieliśmy na ulicy, albo nazwy szampana, który kupiliśmy na Sylwestra. Jednak wypowiadając te „słowa hasła”, każdy z nas wie o co chodzi. Nasz komunikat jest właściwie odkodowany przez odbiorcę.

Czy mówiąc Cedron, Sekt czy Moskowskoje Igristoje bylibyśmy zrozumiani przez drugą osobę. Czy każdy by wiedział, że chodziło nam o szampan?
Czy mówiąc, że jedliśmy sałatkę z serem zgorzelskim albo szopskim odbiorca naszego komunikatu wiedziałby, jaki rodzaj sera mamy na myśli? Zapewne by uznał, że mówimy o jakimś żółtym serze, a nie, że mamy na myśli ser podobny w smaku i w sposobie produkcji do Fety.
sere feta
Dla producentów stanowi to ogromny problem, ale tak samo dla nas konsumentów stanowi to problem.

Dla nas konsumentów. Często sprzedawcy nie powiedzą nam, że nie kupujemy fety tylko ser podobny do fety. Albo w styczniu sprzedają nam oscypki.

Dla producentów. Ponieważ tracą na tym ekonomicznie, ale mogą również stracić na wizerunku. Bo mogliśmy kupić fetę lub oscypek, który do oryginału jest podobny tylko z nazwy.